Leżę w ciemności. Czuję zaschnięte łzy na policzkach i wilgoć poduszki. Jak długo spałam? Wydaję mi się, że chwilkę. Zanim zasnęłam poczułam się przytłoczona stąd łzy. Co mnie do cholery wyrwało z upragnionych objęć Morfeusza? Moja siostra ze swoim pijanym chłopakiem przechodzący przez mój pokój do jej. Nie przejmują się, rzecz jasna, tym, że ja próbuję spać. Po szamotaninie kładą się do łóżka. Nareszcie zasnę!
Hmm... Nadzieja matką głupich. Teraz o czymś rozmawiają. Ile to jeszcze potrwa? Skończyli rozmawiać. Szybko zamykam oczy czekając na błogi sen ale... ale Agaty łóżko skrzypi i to cholernie. W dodatku to łóżko dla jednej osoby.
Wytrzymuję jeszcze jakieś pięć minut. W końcu... nie wytrzymuję. Wstaję i wychodzę z mojego pokoju zamykając za sobą z trzaskiem drzwi. Wyjmuję z kanapy kołdrę i kładę się na chłodnym narożniku, przykrywając chłodną satyną. W pokoju jest cholernie zimno a ja jestem cholernie sama. Cóż za cudownie depresyjny początek nowej doby!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz